“My i Krasnoludki” – druga podczas tegorocznego Jesiennego Festiwalu Teatralnego premiera Sceny Teatralnej przy starosądeckim Sokole – pokazała czym w rzeczywistości jest magia teatru. Dzień wcześniej na tej samej scenie grali popularni, lubiani, profesjonalni aktorzy – Renata Dancewicz i Piotr Polk, w niedzielne popołudnie na deskach stanęli aktorzy-amatorzy z sądecczyzny. Spektakl został przyjęty niezwykle ciepło, w dużej mierze – owacjami na stojąco, i nie ma się co dziwić, bo to przecież wielka sprawa zobaczyć na scenie swoją mamę, siostrę, wujka, dziadka, sąsiadkę czy panią od polskiego. Teatry amatorskie mają tę niepowtarzalną, niezwykłą siłę jednoczenia lokalnych społeczności. Niosą radość ze wspólnej pracy, przebywania ze sobą, dają możliwość chwilowego wyrwania się z codzienności – bo przecież wymagają prób, przymiarek kostiumów, wyłuskania z wiecznego braku czasu… czasu na naukę roli. 

“My i Krasnoludki”, sztukę napisaną przez Jana Wilkowskiego, wyreżyserował Janusz Michalik, dyrektor artystyczny JFT, który w tej opowieści wcielił się w samego siebie – w reżysera teatralnego. Zabawna historia grupy aktorskiej pracującej nad sztuką “O sierotce Marysi i krasnoludkach” jest formą szukania wyrazu artystycznego, próbą odejścia od dosłowności, próbą budzenia wyobraźni, szukaniem metafory – stąd w miejsce lasu pojawiają się wieszaki na płaszcze, a sierotka Marysia z ludowej nuty wchodzi niespodziewanie w hip-hopowe rytmy. Lekka, pełna wdzięku i dowcipu sztuka pozwala na gęstą interakcję z młodym widzem, a dynamiki dodają sceny rozgrywające się na widowni. Mocno zarysowane postacie, jak chociażby rewelacyjna inspicjentka (w tej roli Zofia Wygoda) nadają autentyczności opowiadanej historii. Akcja nabiera tempa, kiedy okazuje się, że próby idą fatalnie przez brak wiary w krasnoludki, a te nagle się pojawiają, przebudzone z wielowiekowego snu. Z perypetii i nieporozumień między ludźmi a bajkowymi istotami wyłania się ponadczasowe przesłanie, że człowiek zawsze i wszędzie szuka dla siebie korzyści, nawet w bajce. A od bajki nie należy oczekiwać niczego, poza darem, jakim jest możliwość snucia marzeń. “My i krasnoludki” na pewno pojawią się jeszcze na afiszach w Starym Sączu – trzymajcie rękę na pulsie, bo warto zapuścić się w ten magiczny świat wyobraźni.

Kaja Cyganik

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content